Marek i joga Drukuj Poleć znajomemu

Marek i Joga - moje doświadczenie

Co mnie przekonało do jogi ?

Patrząc z perspektywy paru miesięcy, to kilka rzeczy:

Oddech
Równowaga
Uważność
Wschody słońca


Oddech, Praca oddechu 

Każdy, kto miał lub ma do czynienia ze sportem, pracuje nad oddechem. Nie jest to jednak aż tak świadoma praca jak w jodze. Uważamy, że oddech jest automatyczny, tak jak bicie serca i nie ma, co o tym gadać. Jak się zmęczę, to mam zadyszkę, trochę sobie dychne i dalej w drogę. Kobiety oddychają piersiami, mężczyźni przeponą… .

A tu guzik prawda. Jest coś takiego, jak pełny oddech jogiczny. Identyczny dla kobiet i mężczyzn. Wbrew pozorom nie jest on wcale automatyczny, lecz w pełni świadomy i głęboko wypracowany. Oddychamy brzuchem, piersiami i obojczykami.


Co się okazuje? Jeżeli oddychamy tylko przeponą i nie oddychamy obojczykami, to powietrze w górnych, szczytowych częściach płuc zalega, nie filtruje się, kisi się.

To samo dzieje się z mięśniami. Mięśnie też oddychają. Nie powietrzem a krwią, która z jednej strony dotlenia je i odżywia, z drugiej oczyszcza. Skurcz mięśni polega na „zazębianiu” się kolejnych włókien mięśniowych. Rozluźnienie na ich ”odzębianiu” i wydłużaniu. Skurcze mięśni i ich rozluźnianie, możemy porównać do oddychania. Każdy ruch mięśnia jest jego oddechem. Każdy skurcz, jego wstrzymaniem.

Każdy ruch, każda aktywność fizyczna, to mięśniowe oddychanie. Dostarczanie energii, oczyszczanie.

Co dzieje się w plecach, kiedy długo siedzimy? Przez wiele godzin napinamy mięśnie? Trzymamy je w skurczu?

To samo, co z płucami, którymi nie oddychamy. Zamulamy je, zakwaszamy. Z biegiem lat mięśnie, ich włókna od zewnętrz zrastają się. Mięśnie skracają się i słabną. Łatwo jest je wtedy naciągnąć i naderwać, a wtedy bolą, wkurzają i nie da się na nartach jeździć. Garbimy się, starzejemy się, życie nas przygniata.

Co daje joga?

Odwraca całą sytuacje. Najlepiej, jeżeli popatrzymy na to od strony ruchu, jego wykonania. Żyjemy w świecie: szybkości, dynamiczności, ekspresji. Jeżeli jesteśmy w czymś dobrzy, to znaczy, że jesteśmy „naj”- najszybsi, najsilniejsi, najwięksi, najbogatsi. Zależy nam na tym, żeby to, co robimy, pokazać na zewnątrz. Zobacz jak pięknie jadę. To ja jestem mistrzem. Jestem najszybszy! Jestem najsilniejszy!

Na wschodzie, do ruchu podchodzi się całkiem inaczej. Tam mistrzem jest osoba wyciszona. Ekspresje, które na zachodzie wyrzucamy z siebie, na wschodzie równoważymy. Poznajemy je i dysponujemy nimi.

Równowaga

„Punkty zero”, to momenty końca czegoś i początku czegoś. Punktów zero jest wiele w naszym życiu. Są to momenty zrozumienia, akceptacji, spokoju. Dużo zależy od umiejętności ich odnajdywania i wykorzystywania. Jednym z pierwszych, najłatwiej zauważanych „punktów zero”, jest stan równowagi. Joga pokrywa się tutaj z carvingiem. W obu przypadkach pracujemy nad balansem. W carvingu nad balansem ciała względem poruszającej się krawędzi. W jodze nad balansem ciała w postawie. W obu przypadkach celem odnalezienia „punktu zero” w równowadze, jest rozluźnienie ciała. W obu przypadkach ciało utrzymywane w równowadze rozluźnia się i relaksuje. W obu przypadkach relaks jest celem działania, ale i nie tylko.


Odczuwane Reakcje ciała w trakcie „wyważania” się dają możliwość przeprowadzenia wstępnej analizy psychicznej. Jeżeli, na przykład, podczas przyjmowanej postawy ciało ucieka nam w którąś stronę, oznacza to, że jesteśmy mniej. Lub bardziej pobudliwi… Podobnie w carvingu. Jedną z rzeczy, jaką dał nam carving, to stałą krawędź, do której możemy dopasować się w trakcie jazdy. Osoby, mające obawy przed dojściem do krawędzi i poddaniu się jej prowadzeniu, w życiu długo zastanawiają się nad podjęciem decyzji i jej realizacji. Osoby, które przelatują przez krawędź, są zbyt pochopne, najpierw robią, potem myślą.

„Punkt zero” jest momentem zrozumienia i akceptacji, to koniec myślenia, początek działania. Są osoby, które cały czas myślą, rozważają, planują, z trudnością decydują się na działanie. Są tez tacy, co najpierw wbiją gwóźdź a potem dopiero sprawdzą, czy do właściwej deski. Trzeba to wyważyć, zbalansować. Ile myślenia i planowania potrzebne jest do skutecznego i efektywnego działania. Nie myśl zbyt długo, nie działaj za szybko.

Jak już wspomniałem jest wiele „punktów zero”. Są „punkty zero” w skręcie, w rozpędzaniu się, wyhamowywaniu…

Wracając do tego, co daje nam ćwiczenie joga, to są też „punkty zero” w mięśniach, są to momenty, które wyczuwamy podczas rozciągania mięśni. Mięsień wydłuża się do momentu poczucia bólu. To znak, że mięsień rozciągną się najbardziej jak tylko mógł, dalej są już zakwasy, zwapnienia i zwyrodnienia. Jeżeli rozciągniemy go dalej, zacznie się skurcz i rozrywanie go. Stop, to nie może boleć! OK., zatrzymujemy się, wracamy, ale tylko troszeczkę, rozluźniamy i dalej puszczamy. Nie ścigamy się, kto bardziej się wygnie, ale kto bardziej się rozluźni. Rozluźniając się dobrowolnie i świadomie rozciągamy mięśnie. Otwieramy je na krew, która głębiej dochodzi, głębiej odżywia i oczyszcza mięśnie, więzadła, stawy. Dożywiając mięśnie odwracamy proces starzenia.

Na czym polega różnica?

Na tym, co robimy i o czym wtedy myślimy. Robiliśmy jak najwięcej i jak najszybciej. Teraz robimy jedno, ale porządnie, od początku do końca. Przyjmujemy pozycje, poddajemy się grawitacji, zamykamy oczy i wsłuchujemy się w ciało. Wyczuwamy mięśnie, napięcia i skurcze. Poznajemy siebie od środka. Z każdym wydechem delikatnie puszczamy. Potem „wykręcamy” mięśnie. Odwracamy pozycje i maksymalnie kurczymy mięśnie. Po takiej kąpieli nie tylko mięśnie, ale i nerwy puszczają.

Proponuję tutaj któryś z zestawów Reni. Dobrze dobrane ćwiczenia, to połowa sukcesu, druga połowa, to ich właściwe wykonanie a na efekty, naprawdę, nie trzeba długo czekać.


Po paru tygodniach ćwiczeń (niezbyt systematycznych) jechałem do Warszawy. Wstałem o 5.00. Dowlokłem się do dworca, wsiadłem do pociągu, wyłożyłem w fotelu. O teraz to się kimnę. Guzik prawda, dreszcze. Takie same jak czuje się na gojącej ranie, takie niby to swędzenie, ale czujesz, że idzie ku dobremu. Mrowienie czułem po całym kręgosłupie. Tak, jak bym się do prądu podłączył. Do Warszawy nie zmrużyłem oka, cały czas byłem nakręcony. Energie to oddzielny, tajemniczy i niezmiernie ciekawy świat jogi.

Niedawno zauważyłem, że: normalnie, bez musu wstaje wcześniej, nie padam przez dzień, na stacji zamiast „red bulla”, kupuje soki, lub dobrą wodę. Dla mnie OK, to mi odpowiada. Rano oddychanie, wieczorem (jak da rady) trochę ćwiczeń. Niby dla leniwych, ale…? Spróbujcie, to sami ocenicie.

Uważność

Joga daje sprawne mięśnie, z twardych pokurczów, robią się żwawe baciki, ale to nie wszystko - joga uczy uważności.

Nie robimy czegoś na „pałę”. To, co robimy, robimy z wyczuciem i skupieniem. Bazujemy na „czuciu głębokim”. Przy zamkniętych oczach, poznajemy własne ciało od środka, ustawiamy je, bawimy się nim, wyczuwamy napięcia i rozluźniamy je. Mniej się męczymy, selekcjonujemy pracujące mięśnie, a resztę wyłączamy. Odnajdujemy wewnętrzny obraz, i sterujemy nim po swojemu.

Marek ja nareszcie wiem, że jadę. Marek ja to czuje, ja czuje to kolano… !
Uważność to nie tylko świadome kierowanie swoim ciałem, to również uważne, świadome poruszanie się w otoczeniu. Jeżeli zaakceptujemy każde zdarzenie, jakie nam się zdarza, że zdarza się również z naszej winy, to przestaniemy obwiniać wszystkich w koło. Jeżeli wywróciliśmy się, lub mieliśmy wypadek, to znaczy, że jechaliśmy za szybko, ktoś nam wyjechał, na coś wpadliśmy, na czymś się poślizgnęliśmy, czegoś nie zauważyliśmy. Nie przewidzieliśmy, że…. Nie byliśmy wystarczająco uważni. Nie widzieliśmy tego z tyłu, to on powinien uważać! No i co z tego, że on powinien. To my teraz mam problem.

Uważność, a raczej jej brak najlepiej widać u kierowców. Po prostu, klapki na oczach.

Jaka jest różnica między Norwegami a Polakami?

Jeżeli w Norwegii wybiera się trzech śmiałków na zdobycie góry, to wszyscy trzej kombinują jak tu dotrzeć razem na górę, a w Polsce wszyscy trzej kombinują jak tu drugiemu podłożyć nogę. Ale to już inna sprawa.

My mamy siebie, wszystkich i wszystko w koło na uwadze i mamy bezpiecznie wrócić do domu.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że kijki służą mu do odganiania się od innych na stoku. Nie, nie. Nie tędy droga. Wykorzystujmy wolne przestrzenie. Nie bawmy się w przepychanki. Korzystajmy z życia, szukajmy wolności, opanowania i równowagi.

Odnośnie bezpieczeństwa. Czy ochraniacze, kaski, żółwiki… dadzą nam bezpieczeństwo? Jeżeli dostaniemy od kogoś w kark, czy w nogę. Po co nam kask? Jeżeli się wywrócimy, to mniej będzie bolało? No chyba, że głową gdzieś przyładujemy.

Jeżeli ktoś w nas wjechał, to była również nasza wina. To my byliśmy tam, akurat w tym miejscu. To również my go nie zauważyliśmy, nie uskoczyliśmy przed niebezpieczeństwem. Nie byliśmy uważny w stosunku do otoczenia. Po co są lusterka w samochodzie. Jeżeli jesteśmy na drodze, to jesteśmy na całej drodze. Nie tylko stąd do przodu. Jeżeli jesteśmy na stoku, to jesteśmy na całym stoku, a oczy mamy dookoła głowy.


Jeżeli się wywróciliśmy, to również jest nasza wina. Jechaliśmy zbyt szybko, na czymś się potknęliśmy, czegoś nie przewidzieliśmy, nie zauwazyliśmy niebezpieczeństwa. Poniosło nas. Nie byliśmy uważni w stosunku do siebie.
To uważność, nie kaski, czy poduszki powietrzne.

To uważność potrzebna jest do bezpieczeństwa!

Wschody słońca

Rzadko zdarza się nam oglądać wschód słońca. Mamy mało czasu, jesteśmy zmęczeni, a poza tym, to właśnie wtedy, najlepiej się śpi. Jeżeli komuś jednak zdarzy się taka okazja, to wprawia go w zadumę. Tak są to momenty ulatujące w naszym życiu.

Wschód słońca z jachtu. Końcówka nocnej wachty. Płynę na gwiazdy. Noc, pieniące bałwany, podświetlany kompas. Nasilające się zimno. Takie przesilenie, jakby coś gdzieś wciągało i … pierwsze kolory. Jaśniejąca kreska wokół całego horyzontu. Teraz zimno nabiera tempa. Dopinam kaptur, kulę się w sobie, sprawdzam kompas, podnoszę głowę, jest coraz jaśniej. Pokazały się błękity, a prze de mną narastająca biel. Sycę się chwilą i nagle pach, coś ostrego. Pierwszy promyk. Ciepło rozchodzi się po policzkach. Słońce! Płynę prosto na nie. Rozgrzewam się, rozpinam kaptur.
Wychodzi Jasiu z dymiącym kubkiem herbaty.

Jak tam młody, gdzie jesteśmy?
A żebym to ja wiedział?
Schodzę na dół, pakuje się w śpiwór i … zasypiam?

Takich chwil nie było wiele w moim życiu. Są tacy, co wschodami słońca rzygają. Mają robotę, jadą rano do pracy i znowu to słońce za oknem, a tak by się fajnie spało.

Włócząc się kiedyś z Izuchą po świecie, nocowaliśmy w samochodzie na parkingu, zaraz przy plaży. Było to w okolicach Neaw kastel, wschodnie wybrzeże Australii. Obudził nas szum przejeżdżających samochodów. Wstaliśmy zaciekawieni i poszliśmy w stronę plaży. Stało już tam parę jeepów. Usiedliśmy z boku. Jeszcze parę samochodów dojechało i zaczął się spektakl. Wschód słońca nad Pacyfikiem. Nikt nie wyszedł z samochodu. Wszyscy siedzieli i patrzyli. Cisza i spokój. Z wolna pokazująca się tarcza. Tam w dali jest Nowa Zelandia. Jeepy z wolna ruszyły do pracy, a my na parking szykować śniadanie. Głosy ptaków, jakby cały świat budził się do życia. Australie poznaje się po odgłosach ptaków. Azje po smaku, a Afrykę po zapachu.

Ostatnio, dzięki jodze, wschody słońca wróciły do mnie. Wczesne wstawanie stało się dla mnie całkiem normalne, dlatego będąc nad naszym morzem, codziennie rano brałem rower i jechałem na plaże. OK, nie zawsze zdążyłem na wschód słońca, ale zawsze byłem tam sam, z wyjątkiem może jednej, czy dwóch osób biegających, czy spacerujących. Medytacja w takich warunkach nabiera głębszego wymiaru. Spokój i przestrzeń. Można powiedzieć, że całkowite wyciszenie, uspokojenie i zrelaksowanie. Takie zawieszenie w czasie i przestrzeni.

Wracając do domku pozdrawiam wszystkich napotkanych po drodze, nie jest ich wielu, ale są to te same twarze. Za którymś razem z daleka już uśmiechamy się do siebie, jakoś tak automatycznie przekazujemy sobie uśmiech i dobrą energię. Pod domkiem słyszę budzącą się Kaśkę. Pakuję ją do wózka i heja po świeże bułeczki. Po drodze jest knajpka, jedna z pierwszych otwierana i sprzątana. Kufelek zimnego piwa już tam na mnie czeka. Potem pyszne śniadanko i codzienna zadymka.

O ile wschód słońca jest czymś cichym i spokojnym, to zachód wręcz przeciwnie. Pełny ludzi, głosów, śpiewów i muzyki. Tak jesteśmy cywilizacją zachodu. Jesteśmy cywilizacją zachodzącego słońca.

Joga to nie tylko dziwne ćwiczenia, to filozofia wschodu, to sposób na życie, dający możliwość spokoju, równowagi i zadowolenia. Najpierw z siebie, potem z całego życia.

Zapraszam do głębszej lektury i ćwiczeń.

Ćwiczyć można samemu, ale ćwiczenie z Renią, to zupełnie inna sprawa.

Zapraszam Marek Ogorzałek
 
  
 
 
 
 
 

 
 
 

 


Reklama

  
   

Uwaga! Serwis używa Cookies i podobnych technologii.
Wiecej informacji w Polityce Cookies...
Niedokonanie zmian ustawień przeglądarki internetowej na ustawienia blokujące zapisywanie plików cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.